Rano udałam się do marketu po produkty na śniadanie - jak zwykle .
Dobrze nie weszłam do sklepu , a już naskoczyli na mnie ludzie z aparatami . Wystraszyłam się strasznie , więc starałam się uciec . Ktoś podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu . To na szczęście Liam .
- Przepraszamy państwa , ale wybieramy się na zakupy . Miłego dnia życzymy - rzucił szybko i pociągnął mnie w stronę wejścia do sklepu .
- Nie wiem , co bym bez ciebie zrobiła . - oświadczyłam mu , kiedy tylko zniknęliśmy za drzwiami
- Oj tam . Weź wózek .
- Okej ..
Podążaliśmy alejkami , aż w końcu skierowaliśmy się w stronę kasy .
I akurat przechodziliśmy obok stoiska z gazetami . To co zobaczyłam , przeraziło mnie .
Aż przystanęłam na moment . W każdej gazecie na okładce zdjęcie moje i Liam'a wczoraj . I te nagłówki typu " Kłótnia wzorowej pary . Co dalej ? " lub " Czy oni sobie wybaczą ? " . Ale najbardziej rozbolał mnie jeden tytuł " Czy oni naprawdę są sobie przeznaczeni ? " .
Czułam jak łzy kolejno spływają po moich policzkach . Nagle przed oczami pojawiła mi się mgła ..
* Perspektywa Zayn'a *
- Jesteś głodna ? - zawołałem do Ann
- No coś bym zjadła - odpowiedziała i usłyszałem dźwięk telefonu .
Po chwili zobaczyłem moją żonę , jak ubiera buty .
- Kochanie .! Gdzie ty się wybierasz ?! - fuknąłem
- Szybko .! Zawieź mnie do szpitala .! - mówiła ze łzami w oczach
- Rodzisz ?! - wystraszyłem się
- Nie debilu .! Trisch zemdlała w sklepie i Liam zawiózł ją na pogotowie .
- To jedziemy .
Wsiedliśmy szybko w samochód i ruszyliśmy w drogę .
Weszliśmy do budynku i spytałem się w rejestracji , gdzie leży nasza koleżanka .
- Sala 726 . Ale wątpię , żeby ktoś was do niej wpuścił .
- Ale jak to ? - zapytała Ann
- Panna Trisch została przyjęta na intensywną terapię po ranie postrzałowej .
Nie wiem co powiedzieć .. Patrzę na tą recepcjonistkę , jak na wariatkę .
- Chodź szybko - krzyknęła mi do ucha żona
Jak na kobietę w ciąży , była jeszcze bardzo sprawna . Wbiegliśmy do windy i wcisnąłem przycisk z cyfrą 7.
- Nie martw się myszko - powiedziałem do Ann , przytulając ją i gładząc po głowie . Płacze . Jak ja nie lubię , kiedy ona płacze ..
- Liam .! - zawołałem , widząc mojego przyjaciela , jak siedzi pod salą .
- Boże , Zayn - załkał i przytulił się do mnie
- Ann , nie .! - powiedziałem widząc , jak próbuje dostać się do pomieszczenia . Trzasnęła tylko ręką w szybę i zjechała po niej , płacząc jak nigdy . - Uważaj .! - upadłem obok niej , podtrzymując ją , żeby nie uderzyła brzuchem w klamkę
- Jejku , Zayn . To boli . - jęknęła
- Nie martw się . Obudzi się .
- Nie o to mi teraz chodzi . Dziecko . Idzie .Chyba .
- Osz fuck .! - krzyknąłem i przyprowadziłem wózek inwalidzki , aby na nim usadowić moją żonę .- Liam , idziesz z nami ?
- No tak .
Jechałem korytarzami do najbliższej windy .
- Proszę zostawić ten wózek .! - zawołała pielęgniarka , zatrzymując nas .
- Moja żona ku*wa rodzi , a ty mi gadasz , że mam wózek zostawić ?!
- Spokojnie . To proszę oddać mi żonę z wózkiem . Zajmę się nią .. No już niedługo nimi . - uśmiechnęła się i kazała nam iść za nią . - Chce pan przy tym być ?
- Nie Zayn . Zostań z Li - powiedziała Ann
- No to zostanę .
Czekałem już dobre dwie godziny i w końcu wyszedł lekarz
- I co panie doktorze ? - stanąłem na równe nogi
- Gratuluję córki .! Może pan wejść za godzinę . Pani Malik musi trochę odpocząć . - rzekł i udał się w stronę łazienki
Pociągnąłem Liam'a za rękaw i powiedziałem , że możemy iść na razie do Trisch .
* Perspektywa Louis'a *
- Kochanie . Może przejdziemy się dzisiaj do chłopców ?
- I dziewczyn , kochanie - poprawiła mnie Tina - No możemy iść . Zobaczę , jak się czuje Ann . W końcu niedługo poród . Zadzwoń , a ja nakarmię dzieciaczki .
No to ruszyłem po telefon . Wybrałem numer Ann , ale nie odbierała . Następnie Trisch . U niej też cisza . Zdecydowałem się na telefon do Zayn'a .
- No stary . W końcu .! Czemu dziewczyny nie odbierają ? - spytałem nabierając łyka kawy .
- Jesteśmy w szpitalu . - powiedział , po czym napój dotychczas znajdujący się w ustach , znalazł się na podłodze .
- Jak to ?! Ann rodzi?
- Nie tylko . Przyjedźcie do tego szpitala niedaleko marketu .
- Okej . To do zobaczenia . Jesteśmy w kontakcie - rzuciłem mu szybko i rozłączyłem się .
- Tina .! Ubieraj dzieci ! Jedziemy do szpitala .!
- Ann rodzi ?! - zawołała zdziwiona
Skończyłem pić swój napój i ujrzałem moją piękną dziewczynę z moimi potomkami już przy drzwiach .
Zapięliśmy dzieciaczki w fotelikach i sami zasiedliśmy z przodu . Oczywiście Tina za kierownicą . W nagłych sytuacjach jest jak rajdowiec Formuły 1 .
Zadzwoniłem do Zayn'a .
- Która sala ?
- Chodźcie na intensywną terapię pod pokój 726 .
Rozłączyłem się i pędem wyciągnąłem dzieci z auta , wkładając je do wózka .
- Gdzie się tak śpieszysz ? - zaśmiała się Ti
- Nie ma się tu z czego śmiać . Musimy iść na OIOM* .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* OIOM - oddział intensywnej opieki medycznej ;D
Krótki , ale pisany po drodze ze wsi ^.^
Fajny ? Musiałam wcisnąć jakiś dramat , bo dawno nie było xD
Jak w szkole ? Kartkóweczki już miałyście ? Ja osobiście tak .!
CZEKAJCIE NA NEXT .!
Fajny rozdział, ale mam nadzieję, że Trisch nic nie będzie i wyjdzie z tego:) Ah jak Ty lubisz te dramaty heh ;) Już czekam na nn, teraz będę żyła w niepewności:) Pozdrawiam i całuję M.Payne:)
OdpowiedzUsuńMiałam i to nie jedną ;3 A co do rozdziału super . Wreszcie urodziła :D czekam z niecierpliwością na następny ;D
OdpowiedzUsuń